Publikacje

INFLACJA I NADPRODUKCJA PRAWA – Jaki wpływ ma na przedsiębiorców?

26 sty 2022

Podziel się tym wpisem

Czy skala inflacji prawa w Polsce jest rzeczywiście tak duża? W jaki sposób inflacja prawa dotyka przedsiębiorców? Na te i inne pytania odpowiadał Sebastian Stodolak, wiceprezes Warsaw Enterprise Intitute w ramach webinarium Centrum Rozwoju Przedsiębiorczości.

– Skala inflacji prawa, czyli uchwalania nadmiernej liczby przepisów jest w Polsce bardzo duża. Od lat tę sprawę monitoruje instytucja o nazwie Grand Ortho. Co roku obliczają, ile stron więcej liczy polskie prawo. Ich badania wskazują, że rocznie w Polsce mamy od 20 tys. do 35 tys. stron nowego prawa. W tym roku będzie to ok. 24 tys. Każdy może wyobrazić sobie, ile czasu zajęłoby przeczytanie tych wszystkich stron i zapoznanie z nowymi przepisami. Według wyliczeń wspomnianego Grand Ortho trzeba by poświęcić mniej więcej tydzień bez spania i jedzenia – tłumaczył ekspert.

Na pytanie, jakie efekty mogłyby przynieść tak wielki ilości przepisów, ekonomista przywołał czasy PRL.

– W czasach słusznie minionych, za komuny, prawa nie przebywało aż tak wiele. Było to około 600 stron rocznie. Mimo to trudno oczywiście uznać system panujący w PRL-u za wzór do naśladowania. Nie chodzi bowiem tylko o to, ile stanowi się nowego prawa, ale też o to, jakie to prawo konkretnie jest. Jakość i ilość przepisów są od siebie współzależne – podkreślił.  

Termin „gorączka legislacyjna” pochodzi od gorączkowego uchwalania prawa, kiedy „przepychamy ustawy nogą”, aby jak najszybciej je przyjąć. W takim przypadku vacatio legis właściwie nie istnieje, a ustawy wchodzą w życie praktycznie następnego dnia po ich ogłoszeniu. Omija się te instytucje, które mają nas zabezpieczać przed zalewem nowego prawa.

– To kwestia na osobną rozmowę, dlaczego nawet ci, którzy ustanawiają prawo, nie przestrzegają jego przepisów. Szybkie wejście ustawy w życie sprawia, że my jako obywatele mamy mniej czasu na zapoznanie się z nowym prawem – zauważył Stodolak.

– Zacznijmy od pytania, jak to działa na przeciętnego człowieka, który jest elementem organizmu gospodarczego. Funkcjonuje bowiem jako konsument i podatnik. Nie sposób wymagać od niego, aby z tymi zmianami się zapoznawał. Może on niechcący popełniać wykroczenia i łamać prawo. Nie ma bowiem świadomości, że istnieje przepis, który akurat złamał – dodał wiceprezes WEI.

Na pytanie prowadzącego, czy człowiek nie wie już, kiedy jest przestępcą, ekspert odpowiedział, że „nie działa już starożytna, antyczna zasada mówiąca, iż nieznajomość prawa szkodzi”.

– Być może ta zasada działa, ale w kontekście tej „biegunki legislacyjnej” jawi się jako absurdalna. Nie można od nikogo wymagać, żeby spędzał cały tydzień na zapoznawaniu się z nowym prawa – zaznaczył uczestnik webinarium.  

Stodolak przywołał niedawną sytuację z własnego doświadczenia, kiedy miał okazję zapoznać się z XVIII-wiecznym rozporządzeniem dotyczącym zakazu wypalania łąk.

– Ciekawostką jest, że zadbano wówczas o to, aby każdy mógł zapoznać się z tym przepisem. Nakazano ogłaszać nowe prawo w kościołach i przez sołtysów, aby nikt nie mógł powiedzieć, że o nim nie słyszał. Obecnie taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Dzieje się tak, mimo iż współcześnie mamy do dyspozycji środku społecznego przekazu. Nie potrafilibyśmy jednak dostarczyć ludziom wystarczającej wiedzy o zmianach w prawie – przywidywał ekspert.

Wiceprezes WEI odpowiedział również na pytanie, jak takie warunki wpływają na prowadzenie firmy.

– Zbyt dużo przepisów i niestabilne prawo wpływają na to, że osoby prowadzące firmy cechuje niepewność. Może być ona generowana przez różne zjawiska, np. wirusa, którego wpływu na organizm człowieka do końca nie znamy. Kolejnym czynnikiem może być widmo wojny. Spójrzmy na przykład Ukrainy, gdzie niestabilność gospodarcza wiąże się z zagrożeniem konfliktem zbrojnym na wschodzie kraju. Nikt nie będzie inwestował tam pieniędzy, ponieważ istnieje znaczne ryzyko, że wszystko straci – wyjaśnił. Jak dodał, „prawo rodzi również niepewność”.

– Na przykład dla kogoś, kto prowadzi restaurację, istotne jest, czy od 15 grudnia będzie mógł ją dalej prowadzić, czy premier lub minister ogłosi, że nie będzie to możliwe ze względu na obostrzenia sanitarne. Nawet jeżeli poda się do publicznej wiadomości jakieś przepisy, po dwóch dniach mogą się one ulec modyfikacji. Pandemia jest laboratorium zmienności prawa. Mamy do czynienia z sytuacjami, gdzie podawano dwie zupełnie sprzeczne informacje w niedługim czasie – przypomniał wiceprezes Warsaw Enterprise Institute.

– Kiedy prowadzi się firmę, trzeba wszystko zaplanować. Na przykład właściciel fabryki musi wiedzieć, ile potrzebuje półproduktów, aby wyprodukować produkt finalny. Innym przykładem niepewności są względy ekologiczne. Dotyczy to choćby branży futrzarskiej, której grozi całkowita likwidacja. Niepewność jest gorsza niż pewność w egzekucji. Ten stan postępuje w Polsce. Każdy rząd, łącznie z obecnym, dołożył swoją cegiełkę do obecnej sytuacji. Nie było praktycznie żadnej reformy prawa stanowionego w naszym kraju – ocenił ekonomista.  

Zdaniem Stodolaka wspomniana reforma powinna się odbyć na dwóch poziomach.

– Po pierwsze, chodziłoby o zreformowanie myślenia i podejścia, po co w ogóle jest prawo. W Polsce politykom wydaje się, że należy za jego pomocą zarządzać ludźmi i osiągać konkretne cele polityczne i gospodarcze. Na przykład, jeżeli rząd chce produkować samochody elektryczne, to uchwala w tym celu ustawę. Jest to absurd, gdyż każda nowa fabryka takich aut potrzebowałaby kolejnego aktu prawnego. Tymczasem zachodnia, łacińska cywilizacja jest zbudowana na zupełnie innym rozumieniu prawa, czyli na tzw. rządach prawa. Władze UE, mówiąc o praworządności, również nie rozumieją tego terminu. Klasyczni myśliciele wyjaśniali, że są to maksymalnie ogólne przepisy, którym podlegają wszyscy, kimkolwiek nie są. Daje to swobodę obywatelom i instytucjom w interpretowaniu przepisów. Nie regulują natomiast konkretnych dziedzin życia. W rządach prawa chodzi o to, aby ludzie mogli ze sobą pokojowo współegzystować. Druga warstwa, którą warto byłoby stworzyć, jest bardziej doraźna. Chodzi o co implementację przepisów, które przynajmniej w przestrzeni gospodarczej każą politykom zastanowić się nad słusznością wdrażanych przepisów. Na przykład w danym miesiącu rząd jednorazowo, incydentalnie wprowadza dane regulacje poprzedzone szerokimi konsultacjami społecznymi. Wiem, że dla polityków byłoby to bardzo duże ograniczenie, ale być może pozwoliłoby to uniknąć wielu niemądrych rozwiązań – powiedział ekspert. 

Centrum Rozwoju Przedsiębiorczości
ul. Mokotowska 1
00-640 Warszawa

biuro@crp.org.pl

NIP 1132998160
REGON 383361468
Konkurencyjność polskiej gospodarki i jej perspektywy w stosunku do strefy euro w świecie post-kryzysowym wraz z oceną skutków politycznych dla Polski.
CRP © 2024