Publikacje

BANKRUCTWO – CZYLI JAK MOŻNA STRACIĆ WŁASNĄ FIRMĘ?

28 sty 2022

Podziel się tym wpisem

Jak można stracić własną firmę i zostać bankrutem? Jakie są perspektywy polskiej gospodarki w dobie kryzysu? Między innymi na te pytania odpowiadał w ramach webinaru Centrum Rozwoju Przedsiębiorczości Piotr Palutkiewicz, wiceprezes Warsaw Enterprise Insititute.

Rozmowa ekonomisty z redaktorem Krzysztofem Lechem Łukszą rozpoczęła się pytaniem, czy w ogóle mamy kryzys. Prowadzący zwrócił uwagę na wskaźniki makroekonomiczne, zwłaszcza postępującą inflację.

– Inflacja zazwyczaj jest czymś, co następuje po kryzysie. Podstawy ekonomii zawsze mówiły, że należy patrzeć na to, czym charakteryzuje się wzrost gospodarczy, czyli tzw. PKB. Jeśli ten wskaźnik spada, to mamy kryzys, a kiedy dzieje się odwrotnie, to jest nazywamy to hossą lub dobrą koniunkturą. Patrząc na samo PKB, pierwszy kwartał 2020 roku definitywnie można było nazwać kryzysem. Mieliśmy nawet dwucyfrowe spadki produkcji gospodarczej na całym świecie, również w Polsce – przypomniał wiceprezes WEI.

– Teraz mamy do czynienia z inflacją, która jest pewnym następstwem kryzysu, ale często również stanowi kryzys sam w sobie. Sięgnijmy pamięcią do 2020 roku. Z uwagi na zamknięcie gospodarek stanęło wiele branż i zostały przerwane łańcuchy dostaw. Ludzie zamknęli się w domach i przestali kupować. Oczywiście robili zakupy online, a więc pewne branże zanotowały wzrost. Wszystko to działo się z obawy przed nową, nieznaną dla tych ludzi sytuacją, czyli światowym lockdownem – wyjaśnił. Zdaniem Palutkiewicza „ta niepewność sprawiła, że przestaliśmy wydawać pieniądze, co miało swój skutek w tąpnięciu w światowych gospodarkach”.

– Pominę opinię, czy były to dobre rozwiązania. Na pewno mogę je określić jako niewłaściwe dla gospodarek. Państwa zamknęły różne branże, a więc zaczęły działać w taki sposób, aby nie doprowadzić do bankructwa przejawiającego się w upadłości tych firm. Jeżeli tworzy się prawo, w którym zabrania się prowadzenia komuś jego własnej firmy, to należy za to wypłacić odszkodowanie. Wiele państw na świecie poszło tą drogą, oczywiście nie mając na to pieniędzy. Z podatków te fundusze nie spływały, ponieważ ludzie ich nie płacili. W konsekwencji musiały się one zadłużać. Państwa zaczęły emitować wysokie długi, co musiało skończyć się dodrukiem pieniądza. W Polsce przejawiało się to przez tarcze PFR – komentował rozmówca Krzysztofa Lecha Łukszy.

Ekspert zauważył, że w podobny sposób postąpiły inne państwa na całym świecie. Na pytanie, czy było to dobre rozwiązanie, odpowiedział, że pod pewnym względem nie oceniałby tego jednoznacznie źle, „patrząc na wynik PKB, z którym te kraje wyszły z kryzysu”.

Prowadzący rozmowę zwrócił uwagę, że rezultatem tego typu działań jest spadek wartości pieniądza.

– W ten sposób dochodzimy do tematu inflacji. Wiele osób twierdzi, że w dzisiejszych czasach nie sprawdzają się już podręczniki do ekonomii. Nie mają oni racji. Dodrukowanie takiej ilości pieniędzy musiało spowodować inflację prędzej czy później. Przebiegła ona w spóźnionym tempie, co zmyliło niektórych ekonomistów, którzy pod koniec ubiegłego roku, a więc kilka miesięcy po dodruku pieniędzy spostrzegli, że ich wartość nie maleje. Stwierdzili zatem, że należy stworzyć zupełnie nową teorię ekonomiczną. Uznali, że w dzisiejszych czasach można bez konsekwencji drukować pieniądze – tłumaczył wiceprezes WEI.

Zadaniem Palutkiewicza stało się tak z wielu różnych powodów. Jednym z nich jest fakt, że lockdowny się przedłużały i ludzie nadal nie robili większych zakupów, spędzając większość czasu w domach. Kiedy jednak zdecydowana większość gospodarek została otwarta latem tego roku i nagle wszyscy ruszyli do sklepów, a pieniądze przestały krążyć jedynie na poziomie rynków kapitałowych (wcześniej fundusze inwestycyjne zainwestowały je w akcje, co skutkowało wzrostem ich kursów). Teraz trafiły wreszcie do kieszeni przeciętnych, szarych obywateli. Zdaniem ekonomisty należy do tego dodać brak dostępnych surowców związany z przerwaniem łańcuchów dostaw.

– To wszystko sprawiło, że ceny wyskoczyły w górę, co stało się zjawiskiem o charakterze globalnym. Niedługo może okazać się, że obecna inflacja może być przyczyną drugiej fali kryzysu gospodarczego – wyjaśniał wiceprezes Warsaw Enterprise Institute.  

Zapytany o zwiększenie kosztów kredytowych Pawlukiewicz zwrócił uwagę, że „wydrukowaliśmy ogromny pieniądz, jednocześnie się zadłużając”.

– Wydrukowaliśmy bardzo duże zadłużenie, które teraz należy spłacać. W ten sposób muszą działać państwa na całym świecie. Zrobiono to w epoce najniższych stóp procentowych. Drukowaliśmy pieniądze praktycznie za darmo. Aby walczyć z inflacją, należy podnosić stopy procentowe. Powodują one wzrost kosztów obsługi, co dla wielu państw może okazać się problematyczne – zaznaczył.

– Tak jak mieliśmy kryzys zadłużeniowy w latach 2013-2014, tak może się okazać, że niektóre kraje za kilka lat znajdą się w fazie niewypłacalności ze względu na wysoki dług publiczny. To całkiem realna perspektywa – dodał.  

Wiceprezes Warsaw Enterprise Institute podzielił się również swoją opinią na temat tego, jak wygląda sytuacja w Polsce pod względem PKB na tle innych państw europejskich.

– Prawdopodobnie skończymy ten rok z 5-procentowym wzrostem, a w kolejnych latach będzie to 4,8-5 procent rocznie. UE odnotuje wzrost na podobnym poziomie. To jest pewien rodzaj odbudowy po kwartalnym, 2-procentowym spadku, który już odrobiliśmy jako Polska i obecnie zaczynamy wracać na ścieżkę rozwoju – przewidywał ekspert.       

Centrum Rozwoju Przedsiębiorczości
ul. Mokotowska 1
00-640 Warszawa

biuro@crp.org.pl

NIP 1132998160
REGON 383361468
Konkurencyjność polskiej gospodarki i jej perspektywy w stosunku do strefy euro w świecie post-kryzysowym wraz z oceną skutków politycznych dla Polski.
CRP © 2024